Konferencja prasowa 12 czerwca 2025 r. (od lewej): Sylwia Wesołowska (Książnica Pomorska), pisarka miejska Brygida Helbig, Magdalena Gebala (Niemieckie Forum Kultury Europy Wschodniej i Środkowej) oraz Prezydent Szczecina Piotr Krzystek.
Zdjęcie: © Urząd Miasta Szczecin
Nie codziennie dostaje się zaproszenie na kawę z prezydentem miasta. Tydzień temu miałam tę przyjemność. Zaproszono mnie na spotkanie z Prezydentem Piotrem Krzystkiem i jego współpracowniczkami: panią dyrektor Biura Prezydenta Miasta Agnieszką Gardocką oraz szefową Referatu ds. Współpracy Międzynarodowej panią Anną Szlesińską. Spotkanie i towarzysząca mu konferencja prasowa odbyły się w bardzo szczególnym miejscu – w fantastycznym Domu Skandynawskim. Tam niejako z pierwszej ręki dowiedziałam się wielu nowych rzeczy o Szczecinie, a szczególnie o kontaktach miasta ze Skandynawią.
Dom Skandynawski znajduje się niedaleko mieszkania, które zajmuję jako pisarka miejska – w Śródmieściu, w starej, ponad 100 letniej pieczołowicie odrestaurowanej kamienicy, przy Monte Cassino 6. Jesteśmy w sercu miasta, bezpośrednio przy Placu Odrodzenia [1] – przy jednym z tych rond z promieniście rozchodzącymi się ulicami, tak typowymi dla Szczecina i przywołującymi na myśl Paryż. Okoliczne ulice przypominają mi także berliński Prenzlauer Berg, tutejsze kamienice czynszowe są tylko o piętro niższe. Między wiekowymi kamienicami i powojennymi budynkami kryją się małe sklepiki i przytulne kawiarenki.

Zdjęcie: © Brygida Helbig, 2025
Ale czym właściwie jest ten Dom Skandynawski, który już od progu urzekł mnie swoją nowoczesnością i elegancją, ale przede wszystkim spokojną, przytulną atmosferą (jasne drewno, naturalne materiały, dużo światła, urok niedoskonałości). Od pani Szlesińskiej dowiaduję się, że pierwotnie właścicielem tych pomieszczeń była IKEA, tworząc tu tzw. Dom Jutra. Była to eksperymentalna przestrzeń i innowacyjna koncepcja zrównoważonego budownictwa, modelowy dom, wizja przyszłości naszych mieszkań (z funkcjonalnie urządzonymi wnętrzami i ekologicznym wyposażeniem). Było to także miejsce warsztatów i spotkań. W maju 2021 r. IKEA przekazała budynek miastu Szczecin podczas inauguracji Dni Skandynawskich, które od tego czasu zawsze w maju odbywają się w Szczecinie.

Zdjęcie: © Dom Skandynawski/Scandinavian meeting point
Dziś Dom Skandynawski to ośrodek działalności kulturalnej, naukowej i dyplomatycznej. Odbywają się tu konferencje, wystawy czy też warsztaty, na przykład poświęcone ekologii i „zielonemu Szczecinowi”. Dom otwarty jest także dla różnych inicjatyw obywatelskich. Wnętrza emanują ciepłem, tak jak i pracujące tu osoby. To prawdziwy dom, pozwalający zapomnieć na chwilę o zgiełku wielkiego miasta. W dodatku pełen bujnej zieleni.
Jak mówi prezydent Krzystek, Szczecin ma dla Skandynawii szczególne znaczenie, a to z uwagi na swoje położenie geograficzne i powiązania historyczne. W krajobraz miasta wpisują się skandynawskie firmy, przede wszystkim duńskie, jak również liczni studenci i turyści ze Skandynawii. Szczególnie dumny jest pan Prezydent z roli, jaką Szczecin odgrywa w energetyce wiatrowej na morzu, jako że rozwój morskich farm wiatrowych to przyszłościowy temat, który w tym regionie będzie wyraźnie zyskiwać na znaczeniu.
Ja sama średnio znam się na kulturze skandynawskiej. Jako dziecko byłam wprawdzie fanką szwedzkiej grupy ABBA, uwielbianej w Polsce tak samo jak na Zachodzie. A pod koniec lat siedemdziesiątych, nam, uczniom szczecińskiej szkoły nr 56, zaproponowano nawet wycieczkę klasową do Ystad (ojcowie wielu moich kolegów i koleżanek z klasy byli marynarzami) – na którą niestety się nie załapałam. Tak czy inaczej, nasze miasto portowe zawsze było otwarte na świat i tę otwartość pielęgnuje do dzisiaj.
Prezydent dodaje, że także wymiana gospodarcza z Niemcami ma dla Szczecina istotne znaczenie, mimo iż region z nim graniczący nie jest gospodarczo najprężniejszy. Mimo tego wielu jego mieszkańców wspiera współpracę transgraniczną. I rzeczywiście, ja sama znam kilka takich zaangażowanych osób, na przykład Katarzynę Werth, radną gminy Löcknitz, czy też wspaniałą doktor Elżbietę Hempel w Pasewalku. Wielu mieszkańców Szczecina, szczególnie lekarzy, codziennie dojeżdża do pracy w Meklemburgii-Pomorzu Przednim i w Brandenburgii, bądź odwrotnie, mieszkają po niemieckiej stronie granicy, a pracują w Szczecinie. Transgraniczne kontakty z pewnością zmieniają ten region, zbliżając do siebie pomału (i czasem nie bez zgrzytów) jego polską i niemiecką część.
Kiedy pytam o połączenie kolejowe łączące Szczecin z Berlinem, które już od dobrych paru lat nie działa jak powinno, Prezydent potwierdza konieczność rozwiązania tego problemu. Jestem przekonana, że potrzebujemy zarówno szybkiego połączenia pomiędzy obiema metropoliami, jak również połączeń, które uwzględniałyby mniejsze miejscowości leżące na tej trasie. Temat ten z pewnością będzie mi towarzyszył podczas mojego pisarskiego pobytu w Szczecinie, a poruszam go nie tylko w imieniu własnym.

Zdjęcie: © Dom Skandynawski/Scandinavian meeting point
Także pod względem historycznym Szczecin ma wiele do zaoferowania, przekonuje prezydent Krzystek, a opowiadać potrafi świetnie! Szczególnie interesująca, a nawet zaskakująca, jest historia szczecińskiego przemysłu. Miasto już na przełomie wieków było ważnym ośrodkiem przemysłowym – nie tylko jeśli chodzi o produkcję statków, ale i motoryzację. Wiele osób nie wie, że już przed wojną produkowano tu także samochody. Od kilku lat w Muzeum Techniki i Komunikacji podziwiać można wspaniałe pojazdy i inne wyroby marki Stoewer. [2] Zbiory te miasto zakupiło od p. Manfreda Bauera, kolekcjonera urodzonego jeszcze w niemieckim Szczecinie, a dziś mieszkającego w Hesji. Tak, do tego muzeum wybiorę się na pewno.
Jak podkreśla Prezydent, Szczecin ma też wyjątkowych mieszkańców, których losy bywały burzliwe. Po zakończeniu wojny i przesunięciu granic Polski na zachód, ludność niemiecka musiała, jak wiadomo, opuścić miasto, a do Szczecina napłynęli nowi mieszkańcy, wycieńczeni wojną, ale odważni i pełni determinacji. Przybyli z różnych stron, głównie z dawnych terenów wschodnich, które Polska utraciła na rzecz Związku Radzieckiego, ale i z Wielkopolski czy centralnej Polski. Co ciekawe, swoich regionalnych dialektów szybko się pozbywali, by nie zdradzały ich pochodzenia. W Szczecinie mówiono zatem, i chyba mówi się nadal, „najczystszym” językiem polskim – bez regionalnych naleciałości. Jasne, trochę szkoda. Ale i to jest znakiem tego miasta.
Życie tutaj przyszło im zaczynać w bardzo niepewnych warunkach, na nowej, spustoszonej wojną ziemi. W tym sensie byli niczym pionierzy na „Dzikim Zachodzie”, którzy musieli oswoić i objąć w posiadanie tę obcą przestrzeń. [3] Być może to nie przypadek, że właśnie westerny były ulubionym gatunkiem filmowym moich rodziców – filmy o zasiedlaniu amerykańskiego zachodu w XIX. wieku. (Nawet jeśli kontekst historyczny był tu zupełnie inny). W każdym razie tłem dźwiękowym mojego dzieciństwa był nie tylko krzyk mew, ale i tytułowa melodia z bardzo popularnego w latach sześćdziesiątych serialu Bonanza, emitowanego także przez PRL-owską telewizję. Szczecin, uchodzący wówczas za raczej niebezpieczny polski „Dziki Zachód”, był miejscem wielkich przemian i nowych początków. I ten charakter chce zachować także dzisiaj – wyraźnie to widać.
Na koniec zamieniamy kilka słów o najsłynniejszym kinie w mieście, uważanym za najstarsze w Europie, czyli o „Pionierku” (jak mówiliśmy kiedyś). Dowiaduję się, że miejsce to ma ambicje, by stać się centrum edukacji filmowej dla młodych ludzi. Prezydent Krzystek wspomina o serialu kryminalnym „Odwilż”, którego akcja rozgrywa się w Szczecinie i przenosi widza w ten szczególny klimat miasta portowego nad Odrą. Tak, Odra… Koniecznie muszę poznać Szczecin także od strony wody. No i obowiązkowo północne dzielnice miasta, szczególnie Golęcino-Gocław z wieżą Bismarcka. Jedno jest pewne – nudzić się tutaj nie będę.
Po konferencji prasowej z udziałem pani Magdaleny Gebali z Niemieckiego Forum Kultury Europy Wschodniej i Środkowej, pani Sylwii Wesołowskiej z Książnicy Pomorskiej i oczywiście sympatycznych szczecińskich dziennikarzy, rozpiera mnie pozytywna energia i zuchwale kręcę dwa kółka wokół ronda. Zresztą już i tak od tego wszystkiego kręci mi się w głowie. Tyle inspiracji i pomysłów!

Zdjęcie: © Brygida Helbig, 2025
Na koniec jeszcze krótki wypad do Ikei, która już od 4 lat obecna jest w Szczecinie i która także dla mieszkańców niemieckiego Löcknitz stanowi wygodną alternatywę dla długiej wyprawy do Berlina. Niektórzy pracują tu przy laptopach, inni wpadają tylko po to, by zjeść obiad czy wypić kawę – to trochę inne klimaty niż w niemieckich sklepach IKEA. Siadam przy oknie. Lubię ten panoramiczny widok na wielki parking i centra handlowe. Najbardziej jednak lubię wegetariańskie klopsiki (Plantbullar), tak samo dobre jak w Berlinie.
Cóż za paradoks – mój skandynawski dom po polskiej i niemieckiej stronie granicy.
[1] Niegdyś Platz der Wiedergeburt.
[2] O historii Fabryki Stoewera i kolekcjonerze stoewerianów, Manfredzie Bauerze, pisze Markus Nowak w artykule Stoewers »Rückkehr« nach Stettin [Powrót Stoewera do Szczecina]. Artykuł ukazał się w 2020 r. we wrześniowym wydaniu niemieckiego pisma KK – Kulturkorrespondenz östliches Europa (artykuł w języku niemieckim).
[3] Tę problematykę porusza Beata Halicka w swojej znakomitej książce: „Polens Wilder Westen: Erzwungene Migration und die kulturelle Aneignung des Oderraums 1945 – 1948“. Paderborn 2013. Wydanie polskie: „Polski Dziki Zachód. Przymusowe migracje i kulturowe oswajanie Nadodrza 1945-1948”.